Znów
nastąpiła długa przerwa. Przyczyn jest na pewno kilka.
Pierwsza podstawowa to na pewno lenistwo, choć obiektywnie rzecz ujmując nie
należę do ludzi którzy się nudzą bo zajęć mam zawsze mnóstwo. Oczywiście nie
jestem święty i potrafię zmarnować spore ilości czasu na tzw. pierdoły czyli
internet (filmiki, kabarety czy czytanie różnych dziwnych rzeczy).
Pisałem już kiedyś o tym, że będąc w domu staram się spędzać jak najwięcej
czasu z żoną i z dziećmi a piszę jedynie w nocy. Okazuje się jednak, że tego
czasu z nimi jest mi ciągle mało i nie wyrabiam kiedy śpię jedynie kilka godzin
na dobę. Nie zrezygnuję z rodziny nigdy dlatego musiałem zrezygnować z czegoś
innego. Padło na pisanie.
Kolejna przyczyna to skretynienie społeczne z którym stykamy się każdego dnia.
W odniesieniu do mojego pisania, mówię o tym, że nie spotyka się ono z jakimś
szerokim odzewem ze strony tych którzy czytają, w przeciwieństwie do bardzo
modnych ostatnio fanpage'ów na facebooku na których tysiące użytkowników
"like'uje" filmiki czy posty tak naprawdę o niczym bo nie przedstawiające ani
żadnych realnych wartości, ani jakiś rzeczy które byłyby ciekawe czy uznawane
za nowatorskie. Nie chciałbym tu przytaczać jakiś konkretnych przykładów bo nie
chcę im robić dodatkowej reklamy a i sam też trafiam na nie przez znajomych czy
rykoszetem i jestem bezmyślnym "followersem". Jest zaledwie kilka takich stron które obserwuję bez żenady ale są to
zazwyczaj albo profile stricte satyryczne jak np.
https://www.facebook.com/KierowcaTyra/ czy https://www.facebook.com/lysyzkontenerow/ albo po prostu takie normalne bez
mizdrzenia się, lansu i intelektualnej mierności - https://www.facebook.com/PrzemekKaszczol/
Szkoda, że jest ich tak mało.
Nie chciałbym żeby to zabrzmiało jak jakieś smęcenie, że świat jest do dupy a
ja chcę być ponad tym ale świat jest do dupy i zmierza wciąż w jej głąb a
ludzie zdają się tego faktu niezauważać a wręcz cieszyć się bo jest im w tej dupie cieplutko i
bezpiecznie, nie zważając na to, że wkoło jest tylko gówno.
Jest jednak stałe grono które czyta to co piszę - są to w większości ludzie
którzy mnie znają osobiście czyli rodzina, znajomi bliżsi i dalsi czy znajomi
tych znajomych. Cieszy mnie to, że jesteście i jestem Wam wdzięczny za
jakikolwiek odzew. Robię to głównie dla Was.
Zlikwidowali roaming (teoretycznie) więc mogę zacząć wrzucać jakieś posty
częściej. Będą one przez to krótsze co może wpłynie też pozytywnie bo do
poprzednich to trzeba było znaleźć sobie konkretny czas. Teraz będzie krótko i
na temat i mam nadzieję regularnie na bieżąco i prosto z trasy.
Pozwólcie, że powstałe zaległości nadrobię głównie fotograficznie bo gdybym miał opisać
ostatnie pół roku to potrzebowałbym na to na pewno sporo czasu którego nie mam
jak napisałem wcześniej.
Dlatego w telegraficznym skrócie. Firma ta sama choć praca troszkę inna bo
jeździmy pod spedycją na stałe. Kierunki to Szwecja-Niemcy i czasami Polska
(serwisowanie aut lub inne wyjątki). Czasami wpadnie jakaś Norwegia ale ja, nad
czym ubolewam, byłem dotąd raz, w dodatku 8km od granicy ;)
Auto to samo. Dodatki się jakieś pojawiły nawet w postaci chlapaczy przednich i
firanek w środku.
Ładunki zazwyczaj ciężkie bo papier, stal, drut, aluminium ale reguły nie ma i
ładujemy wszystko co dadzą. Zapraszam do oglądania zdjęć. Wybrałem ich około setki.
Jedziemy w góry.
Po rozładunku w Kolonii.
Pauza weekendowa w okolicach Kolonii.
Wjazd do miasta na załadunek.
Rozładunek w Sztokholmie.
Rozładunek aluminium z odzysku.
Załadunek płyt z przeznaczeniem do Chin.
Klasyczne Mercedesy spotkane gdzieś w Niemczech. Mercedes Benz W116 i W108/9
Rozładunek płyt w Duisburgu gdzie przeładowano je do kontenera a ten wysłano do Chin.
Polska język trudna.
Załadunek?
Załadunek płyt ze stali nierdzewnej (Szwecja)
Spotkanie z kolegą Dariuszem.
Znów w mieście.
Rozładunek nierdzewki.
Kolejny napotkany klasyk Mercedes-Benz W111 SEB
Załadunek płaskowników.
Kajuta z widokiem na auto (Darka).
Rozładunek płaskowników w fabryce maszyn rolniczych.
Jadą podwozia do nowych Scani.
Kolejne spotkanie z Darkiem.
Volvo z balonem w tle. Kolonia.
Załadunek w Balve (D).
Rozładunek w Norrkoping (S).
Się kolega zblokował.
Kolega Adam mijany gdzieś w Szwecji.
Załadunek w Neunkirchen (D).
Żeby zapalić w czasie pracy trzeba się zalogować do systemu ;)
Załadunek w Arnhem (S)
Nowe firany.
Załadunek blachy w Kolonii (D).
Pauza weekendowa w Stennungsund (S).
Rozładunek blachy w Halden (N).
Załadunek?
Camper z Azji?
Takie to dziwne rzeczy można dostrzec na innych autach jak się stoi w korku w Bremen (D).
Weekendowe porządki gdzieś w Niemczech.
Załadunek w Neunkirchen (D).
Rozładunek w Staffanstorp w nowobudowanej hali w której magazynowane będą części do BMW.
Załadunek blach do Volvo z przeznaczeniem do Chin.
Rozładunek w Duisburgu.
W cieniu.
Tak to jest jak się jeździ nocą ;)
Załadunek papieru w Safle (S).
Miała być fotka z widoczkiem w tle dla żonki ;)
Nad morzem rowerem Traslovslage (S).
Pauza z kolegą Mihem (owner operatorem z Dolnego Śląska) Pozdrawiam.
I znów nocka, tym razem skandynawska latem (około 1 w nocy). Okolice Jonkoping (S).
Kolejna noc za kółkiem.
Powrót do domu naszym Citankiem na urlop a przede mną harleyowcy w korku przed Koszalinem.
Maluch spotkany w Szwecji to dość rzadki widok Torsaker (S).
Skwarkowa naczepa. Falun (S).
Brak słów. Lagan Rasten Ljungby (S).
Mój przyjaciel Adam ;)
Pauza z Darkiem.
Po bruku do celu.
Nie ma to tamto ;)
Załadunek cegieł. Gozdnica (PL).
Zakładam chlapaki ;)
Na mecie u Foczek ;)
Żoneczka i Volvo ;)
PS: Byłbym zapomniał o jeszcze jednej przyczynie mojego zaniechania. Jakoś na
wiosnę zgubiłem w Niemczech na parkingu swój telefon służbowy (tzn. telefon był
mój ale karta była w nim służbowa) na którym miałem wszystkie zdjęcia od
poprzedniego wpisu. Co ciekawe zgubiłem go na parkingu na którym było dość mało
aut. Dosyć szybko zorientowałem się, że go nie mam więc przeszedłem się zapytać
wszystkich kierowców aut obok których przechodziłem. Żaden z nich nie przyznał
się że widział mój telefon. Jako że był to produkt Sony która to firma
zapewnia śledzenie zgubionych aparatów to znalazł się on jakiś miesiąc później
w Bułgarii w wiosce o nazwie Gecovo. Na parkingu tamtego dnia było tylko jedno
jedyne auto z Bułgarii i co ciekawe rozmawiałem z jego kierowcą tak o telefonie
jak i nawet pomagałem mu wyjaśnićpewien
problem który miał z parkingowym. Pięknie mi się kolega odwdzięczył.
Gdy zgubiłem ów telefon to korzystałem z mojego prywatnego i nim robiłem zdjęcia.
Po kilku tygodniach zaszwankował mi ów aparat. Zaniosłem go do naprawy a tan
nie dość, że go nie naprawiono to jeszcze zgubiono moją kartę pamięci - samych
opisów byście nie przeżyli więc bez zdjęć nie było sensu tego ciągnąć ;) Za to teraz dostaliście głównie zdjęcia, niestety przez ww. przypadki tylko te z okresu od wiosny do teraz.